HOME | DD

JaBoJa — Spogladajac przez strugi deszczu
Published: 2012-10-05 02:50:36 +0000 UTC; Views: 73; Favourites: 0; Downloads: 0
Redirect to original
Description

Spoglądam z rozwagą na ulice licząc w myślach krople deszczu. Miasto milczy, tylko gdzieniegdzie nie zmyte jeszcze przez strugi wody popioły przypominają dawny strach, a na niedawno zrujnowane ulice wyjeżdżają już pierwsze samochody.

Gdyby nie ta pogoda napisałbym, że pierwszy dzień pokoju powitał nas słonecznym świtem. Brzmiałoby to dużo lepiej, jednak prawda jest taka, że powitał nas strugami deszczu.

Kati właśnie wstała. Wiem to, bo przytuliła się do moich pleców, kiedy tak stałem wpatrując się w ulicę poprzez strugi deszczu.

— Radio właśnie ogłosiło pokój. Słyszałeś? — Ucałowała mnie w policzek — Ciekawe na jak długo…

Rozmawiam z nią nadal wpatrując się w deszcz zmywający resztki pyłu po zburzonej kamienicy vis á vis.

— Musimy pójść zobaczyć, czy uczelnia ocalała. Słyszałam, że duża część centrum została zniszczona…

— Uczelnia?

— Martwię się o moje szczury…

Przytuliła się do moich włosów.

— Te laboratoryjne?

— Przywiązałam się do nich.

— A jak potem robisz im sekcję, to nie masz skrupułów.

— Serce się kraje, ale tak trzeba. — oparła podbródek na moim ramieniu — przynajmniej moje badania pomagały ludziom. A ta wojna…

Przytuliłem ją, gładząc po włosach. Zaczęła szlochać.

— Myślę, że nic im nie jest.



Uczelnię zastaliśmy w opłakanym stanie. Wejście do znajdujących się w piwnicach bezkresnych laboratoriów instytutu neurobiologii przywalił fragment muru. Mimo wszystko pilnujący porządku pan Stefan o dziwo był, jak zawsze, na służbie

— Pani Katarzyno! Dobrze, że pani jest… Wciąż strasznie piszczą. Tak wszystkie całe, ale już nie mają co jeść, a mi nie wolno… Ależ oczywiście, jakby się pani nie zjawiła nakarmił bym je, ale rozumie pani…

…i bez wahania wpuścił nas znanym tylko sobie wejściem przez składzik pod podłogą auli. Uczelnie czasem skrywają w sobie takie tajemnice.

Weszliśmy do białego pomieszczenia przegrodzonego ścianą klatek pełnych szczurów. Przyznam że nie lubię tego miejsca. Trudno jest patrzeć na te biedne zwierzęta. A jednak jest w tym coś fascynującego. I tak na przykład przecinając szczurowi śródmózgowie można zaburzyć rytm snu, wpędzając go w wieczny sen pozbawiony snów, a pobudzając w odpowiedni sposób twór siatkowaty sprawić, że zacznie śnić na jawie. Oczywiście o wiele ciekawiej by było przeprowadzać takie eksperymenty na ludziach, ale jaka komisja etyczna by na to pozwoliła?

— Zamyśliłeś się kochanie? Chodź, pomożesz mi sprawdzić, czy wszystkie szczurki są.

Były. Wszystkie czterdzieści klatek zawierało żywe i choć nieco wygłodniałe, to szczęśliwe na widok Kati, białe szczury laboratoryjne. Zresztą ja się im dziwię, że się tak cieszą na jej widok, biorąc pod uwagę co ona im robi — dla dobra nauki.

— Kochanie, jeden ci chyba uciekł! W każdym razie jakiś siedzi tu na stole i zjada właśnie jakąś wyschniętą kanapkę.

— Niemożliwe. Wszystkie są w klatkach. Liczyłam dwa razy!

— No ale sama zobacz.

— Może jakiś dziki się przypałętał?

— Ej, Kati, od kiedy podpisujesz swoje szczury? — wynurzyła się zza rzędu klatek i spojrzała na mnie stojącego przy biurku z wyrazem zdziwienia na twarzy — W każdym razie ten ma na szyi czerwoną wstążeczkę z napisem „Kati". Ktoś zrobił ci prezent.

— Szczuuuureeek! — z wyrazem podniecenia na twarzy przebiegła przez pomieszczenie tak szybko, jak jeszcze nigdy, i dopadła do biurka — Jaki śliczny! Ale to nie od Ciebie, prawda?

— Nie. Może pan Stefan go podrzucił?

— Nie, on jest poczciwy, ale zwykle zwraca się do mnie per Pani Katarzyno i nie wygląda na kogoś kto stosuje czerwone wstążeczki, choćby to był i dzień kobiet. Przytul mnie!

Przytuliłem. Szczurek w tym czasie kończył jeść wyschniętą kanapkę sprzed miesiąca i wciąż spoglądał na nas tym samym rezolutnym wzrokiem, jakim spojrzał na mnie, gdy go tutaj znalazłem.

Usiedliśmy na ziemi, a Kati delikatnie biorąc go na ręce odwiązała tasiemkę, by się jej dokładniej przyjrzeć. Na końcu zaczepiony był niewielki wisiorek z ametystu wielkości oczka pierścionka. Co jeszcze dziwniejsze, szczurek pod delikatną tasiemką, której chyba tylko cudem nie zgubił, miał na szyi założoną jeszcze niewielką obróżkę, jak miniaturka tych, które zakłada się kotom, a na niej miniaturową tabliczkę z imieniem „Okruszek".

Related content
Comments: 0