HOME | DD

laurie-january — [Bleach]Druga Milosc, Rozdzial 3
#seireitei #corrienshiroyama #bleach #ginichimaru #hisagishuuhei #rangikumatsumoto #kenseimuguruma #mashirokuna
Published: 2015-02-14 09:28:21 +0000 UTC; Views: 757; Favourites: 3; Downloads: 0
Redirect to original
Description Oboje zagubieni gdzieś pośrodku własnych dróg. Nieszczęśliwi i samotni mimo otaczających ich ludzi. Chowają cierpienie za uprzejmym uśmiechem, głośnym śmiechem, machają lekceważąco ręką na pytanie o samopoczucie. Nie chcą martwić innych, ale pragną uciec z tego marazmu i cierpienia. Wyciągają nieśmiało ręce i cofają je ze strachem, bo nie wiedzą, czy inni zrozumieją. Boją się własnego osamotnienia, które zamknęło ich w klatkach. Może patrzą w złą stronę?

Corrie weszła na teren Dziewiątego Oddziału z grubą teczką w rękach. To był jej pierwszy przystanek dzisiaj, ale wolała najpierw odwiedzić skład kapitana Mugurumy z nadzieją, że trochę poprawi sobie humor, który Ichimaru z taką łatwością zniweczył z samego rana. Naprawdę nie wiedziała, jakim cudem tak długo wytrzymała z tym lisem.
- Dzień dobry, pani vice-kapitan – usłyszała.
- Dzień dobry, Shohei-kun – posłała krótki uśmiech w stronę jasnowłosego niższego oficera.
- Vice-kapitan Hisagi właśnie gdzieś popędził, jeśli pani go szuka.
- A vice-kapitan Kuna?
- Powinna być.
- Dziękuję.
Chłopak taktownie się wycofał, skoro nie miała ochoty na pogawędkę. W Dziewiątym Oddziale plotkowano, że blondyn podkochuje się w Shiroyamie, ale ta nie zwracała na niego kompletnie uwagi, co było obiektem czasami niewybrednych żartów innych shinigamich.
Corrie weszła do biura, z daleka słysząc awanturę pomiędzy Mugurumą a Kuną o jakąś bzdurę. Nic dziwnego, że Shuuhei wyniósł się z Oddziału w trybie natychmiastowym. To odrobinę psuło jej plany.
Zapukała w futrynę otwartych drzwi na tyle głośno, by przerwać dwójce Vizardów.
- Dzień dobry, kapitanie Muguruma, vice-kapitan Kuno – przywitała się. – Przepraszam, że przeszkadzam. Przyniosłam raport z działalności Trzeciego Oddziału z ostatniego miesiąca.
- Rozminęłaś się z Shuuheiem – odparł Muguruma. – Mashiro, zajmij się tym.
- Dlaczego ja? To obowiązek Shuuheia.
- To może ja je zostawię dla Hisagiego? – zaproponowała Corrie.
- Jak chcesz.
- Przekażę mu.
- Dziękuję. Miłego dnia.
Miała nadzieję, że to nie będzie problem. Słuchanie i uczestniczenie w kłótni pomiędzy tą dwójką nie należało do przyjemności, więc wolała tego uniknąć. Była trochę zawiedziona, że nie spotkała się z Hisagim, ale ruszyła do kolejnych obowiązków. Musiała jeszcze odwiedzić Pierwszy, Drugi i Dwunasty Oddział w różnych sprawach, więc nie mogła zwlekać.
Dwa pierwsze poszły dość sprawnie, choć spotkanie z Omeadą nigdy nie należało do najprzyjemniejszych. Umiała sobie z nim jednak radzić i uniknąć niepotrzebnego monologu vice-kapitana Dwójki. Gorzej było z Dwunastką, ale po kilkunastu bezowocnych minutach oczekiwania udało jej się załatwić sprawę, z którą tu przyszła.
- Pani vice-kapitan – usłyszała zanim dotarła do bramy Trójki.
- O co chodzi?
- Znowu doszło do bójki.
- Przyślij ich do biura. Tam się nimi zajmę.
- Tak jest.
Westchnęła ciężko, gdy tylko została sama. Ten dzień naprawdę nie był najlepszy, a zapowiadał się jeszcze gorzej. Wszystko sprzysięgało się przeciwko niej. Co następne? Atak Pustych na Seireitei?
W niezbyt dobrym humorze weszła do biura, gdzie czekali na nią trzej shinigami. Wszyscy mieli na sobie ślady niedawnej bójki, co tylko pogarszało ich sytuację. Corrie usiadła na blacie swojego biurka i przez kilka chwil przyglądała się im nim w końcu zapytała:
- Chcecie zostać wydaleni ze służby?
- Nie, pani vice-kapitan.
- Akurat. Jesteście w Oddziale od ledwo miesiąca, a która to już bójka? Piąta? Nie chcę słuchać głupich tłumaczeń. To i tak bez znaczenia, bo przynosicie hańbę Trzeciemu Oddziałowi. Waszą karą zajmie się Siódmy Oficer, Aida. Wracać do obowiązków.
- Tak jest, pani vice-kapitan.
Gdy została sama, ucisnęła nasadę nosa, czując, że powoli nadchodzi apogeum. Lada chwila wybuchnie płaczem, a to nie był dobry moment. Nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości przed podwładnymi czy, co gorsza, przed Ichimaru, a wzięcie urlopu na resztę dnia nie rozwiązywałoby problemu. Musiała tu być gotowa do pracy, odpowiedzialna za Oddział i nieustępliwa wobec żartów Ichimaru.
Drzwi biura otworzyły się bez pukania, więc podniosła głowę, żeby zobaczyć intruza. Tych było dwoje.
- Dobrze się czujesz, Shiroyama-san? – zapytał Ichimaru.
- Nic mi nie jest, kapitanie.
- Blado wyglądasz – dodała Matsumoto, która towarzyszyła srebrnowłosemu. – Stało się coś?
- Oprócz tego, że mój własny kapitan zaczął serię wkurzających zdarzeń, to nie. Wszystko jest w porządku, Rangiku-san.
Rudowłosa spojrzała na Ichimaru, który zrobił minę łajanego psiaka.
- Nie chciałem – mruknął.
- Gin, ty to wiesz, jak wykończyć człowieka. Chodź, Corrie-chan. Idziemy na jakiś obiad i babskie pogaduchy.
- Chyba nie mam ochoty, Rangiku-san. Przepraszam.
- Nie ma wymówek. Chodź, Gin zajmie się papierami w ramach rekompensaty za rano. No już, bez gadania.
Corrie westchnęła, ale poddała się, bo wiedziała, że z Matsumoto nie wygra. Kiedy ta kobieta na coś się upierała, nie było zmiłuj. Wykłócanie się z nią nie miało najmniejszego sensu, bo zawsze stawiała na swoim.
Zajęły osobną salkę, zamówiły obiad i herbatę i dopiero wtedy Matsumoto zaczęła wypytywać Corrie o powód takiego nastroju. Szczerze się o nią martwiła, ale wiedziała, że nie może powiedzieć z machnięciem ręki, że za dużo pracuje. Nie w tym rzecz.
- Ten Gin to chyba zapomina, że miał o ciebie dbać – orzekła w końcu. – Nie rozumiem go.
- Może dla niego świat stał się znów normalny – uśmiechnęła się smutno Corrie.
- Bronisz go?
- Nie. Jestem daleka od bronienia tego lisa. Po prostu wydaje mi się, że on w ten sposób postrzega rzeczywistość, choć wiem, że się mylę. To jego pozerstwo ukrywa to, co lis ma w środku. Jeśli tam w ogóle coś ma.
- Na swój sposób martwi się o ciebie. Inaczej nie marudziłby mojemu kapitanowi, że jestem mu potrzebna w Trzecim Oddziale.
- Czasami życzę mu śmierci – przyznała szczerze. – Tylko, że teraz niczego by to nie zmieniło. Nie ma możliwości, żeby się zmieniło – westchnęła.
Matsumoto nie potrzebowała tego ostatniego zdania, żeby wiedzieć, że Corrie wciąż nie otrząsnęła się po śmierci Kiry. To był dla niej cios. Mimo że spędziła z nim tylko krótki okres czasu, coś zaiskrzyło. Może właśnie zdrada Ichimaru – tak w końcu wtedy myśleli – przybliżyła ich do siebie i pozwoliła dziewczynie zamienić przyjaźń i zauroczenie w miłość. Miłość, która nie miała szczęśliwego zakończenia. Nadal dość często widywała ją w drodze na wojskowy cmentarz Seireitei, słyszała także o jej odwiedzinach w tamtym miejscu. Zresztą to z powodu Kiry przyjęła miejsce vice-kapitana Trzeciego Oddziału. Chciała zrozumieć, co jest w Ginie Ichimaru, który kłamał, oszukiwał, zdradzał i zabijał, że jego porzucony zastępca poświęcił za niego życie, gdy ten był już praktycznie pewny, że zginie.
- Czasami – dodała brązowowłosa – zastanawiam się, czy to wszystko ma sens. Ta szopka. Ja vice-kapitan, on dowódca. Trzymamy się tych ról, udając, że to wszystko jest normalne, że tak było zawsze. Czy on ma wyrzuty sumienia?
Matsumoto zastanowiła się przez chwilę. Nie nad odpowiedzią, ale nad tymi wszystkimi nocami, kiedy słyszała pytania bez odpowiedzi, których stała się powierniczką. Czy miała prawo zdradzić to tej cierpiącej dziewczynie? Nie, pytanie brzmiało inaczej. Czy to cokolwiek zmieni? Czy nie zabrzmi jak próba usprawiedliwienia?
- Ma – powiedziała w końcu wpatrzona w stygnącą herbatę. – Pod tą lisią maską jest człowiek taki sam jak my. Tylko czy ta wiedza coś pomiędzy wami zmieni? – spojrzała na przyjaciółkę.
- Pewnie nie. Nigdy go nie zrozumiem. Nigdy nie stanie się dla mnie osobą, której mogłabym zaufać. Zawsze będę widziała obraz osoby, która odebrała mi szansę. Nie tylko zresztą mnie.
- Mówisz o Shuuheiu?
Corrie pokiwała głową. Ile razy widywała go na tamtym wzgórzu uparcie wypatrującego sylwetki o pełnych kształtach i rudych włosach, gdy wiedział, że schroniła się w budynku w towarzystwie tego, którego kochała? Mimo że wiedział o wszystkim, stawał zawsze na każde wezwanie, ofiarując swoją pomoc. Wręcz bezinteresownie. A może raczej jak marionetka z uciętym sznurkiem wisząca na ostatnim włosku i starająca się, aby nigdy się nie zerwał.
- Wiem to, Corrie-chan. Shuu też zatrzymał się gdzieś w połowie drogi i nie potrafi ruszyć dalej. Jest coraz bardziej przybity, a mimo to nie odwraca głowy. Jemu Gin też zawadza. On na to nie zasługuje.
- Ostatnio prawie zaczęliśmy planować zamach na lisa. Znienawidziłabyś nas, prawda?
- To was powstrzymało? – zapytała z łagodnym uśmiechem.
- Nie, wizja braku zmian. Kira by nie wrócił, a twoje serce się nie odmieni. Bez sensu to, prawda? Stoimy w połowie drogi i wciąż oglądamy się na spalony za nami most. Jesteśmy tak bardzo żałośni.
- Jedynie pogubieni i nieszczęśliwi – odparła Matsumoto. – Przyjdzie dzień, kiedy to przejdzie.
- Kiedy?
- Nie wiem, ale wiara w to podobno pomaga. Chodź, idziemy na zakupy. Wiem, że na główny powód twojego humoru nie pomoże, ale zawsze trochę podreperuje nastrój.
- A obowiązki? Jest środek dnia i obawiam się, że w Oddziale nastanie chaos.
- Zostaw to Ginowi. Jest kapitanem i będzie się tak zachowywał, dopóki nie wrócisz.
- Skąd ta pewność?
- Zaufaj mi.
- Problem w tym, że nie ufam jemu. Poza tym, co na to kapitan Hitsugaya?
- Obaj są dorośli i sobie poradzą. Myśl teraz o sobie, Corrie-chan. Nerwy i stres nie pomogą się uspokoić, zrelaksować. Zapomnij na chwilę, że jesteś vice-kapitanem Trzeciego Oddziału. Nie zawsze musisz trzymać w ryzach swój wizerunek. A przynajmniej Gin przypomni sobie, że miał o ciebie należycie dbać, a nie przygniatać obowiązkami – mrugnęła do niej figlarnie.
Shiroyama westchnęła. Propozycja była kusząca, ale naprawdę obawiała się o stan Oddziału pod swoją nieobecność. Ichimaru dość rzadko sprawował się jak kapitan bez odpowiedniej „zachęty”, a i znalazłoby się paru delikwentów, którzy sprawiają kłopoty. Wolała tego tak nie zostawiać. Tylko, kiedy ostatnio zrobiła coś z myślą tylko o sobie? Kiedy wzięła dzień urlopu, żeby nie robić absolutnie nic lub spędzić go z przyjaciółmi?
- No dobra – zgodziła się w końcu. – Może nie wrócę do kompletnej ruiny.
Matsumoto była w swoim żywiole, gdy prowadziła przyjaciółkę od sklepu do sklepu. Dawno nie spędzały tak razem czasu i Corrie pozwoliła sobie na kompletny luz. Przymierzały ciuchy, dyskutowały o głupotach jak dawniej. Na twarzy Shiroyamy zagościł wesoły uśmiech, a w oczach pojawiły się iskierki życia, powaga gdzieś zniknęła.
- O, Shuuhei.
Hisagi uśmiechnął się do nich na powitanie, widząc już dość spore zdobycze obu kobiet z tą różnicą, że Matsumoto miała tego dwa razy więcej.
- Panie dzisiaj wolne?
- Wagarujemy – uśmiechnęła się rudowłosa. – Pomożesz nam? Oczywiście, jeśli masz czas.
- Nie ma sprawy. Zawsze do usług pięknym paniom.
- Zostawiłam ci dokumenty na biurku – powiedziała Corrie, gdy Matsumoto wsiąknęła pomiędzy ubraniami.
- Tak, wiem. Mashiro przekazała. Wszystko w porządku?
- Mniej więcej. Rangiku-san, jak widzisz, wyciąga mnie z dołka.
- W przyszłym tygodniu jest pierwszy letni festiwal.
- No fakt. Stąd te zakupy.
Oboje się zaśmiali. Ich rudowłosa przyjaciółka swój zakupoholizm ukrywała pod znanym hasłem, że kobieta nie może pokazać się dwa razy w tym samym stroju przy różnych okazjach. Przyzwyczaili się.
- Corrie-chan, musisz przymierzyć.
- Rangiku-san... – jęknęła.
Mimo to dała się zaciągnąć do przymierzalni i kilka chwil później miała na sobie jaskraworóżową yukatę w drobne kwiaty. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie w lustrze.
- Wyglądasz prześlicznie.
- Wiesz, że nie lubię tak jaskrawych barw, Rangiku-san – zaoponowała.
Niedane jednak było jej się dłużej spierać, bo Matsumoto wyprowadziła ją na widok Hisagiego.
- Co myślisz, Shuuhei? Prawda, że wygląda prześlicznie?
Szare oczy prześlizgnęły się po niej, oceniając. Przez ułamek sekundy czuła się z tym nieswojo.
- Ślicznie – przytaknął.
- Ale mnie się nie podoba – oponowała dalej Corrie. – Wolę coś mniej krzykliwego. Jeśli ma to być róż, to... – rozejrzała się i sięgnęła po yukatę o dużo bardziej stonowanej barwie – coś takiego.
- Corrie-chan, powinnaś podkreślać swoją młodość.
- Ta mi się bardziej podoba.
- Shuuhei, zdecyduj.
Hisagi jęknął w duchu, bo takie chwile były najgorsze. Żałował, że dał się w to wmanewrować, ale teraz nie miał już odwrotu. Przyjrzał się materiałom. Yukata w dłoni Corrie miała ładny pudrowy odcień. Nie przyciągała tak wzroku jak ta, którą dziewczyna nadal miała na sobie, ale chyba bardziej do niej pasowała. Poza tym spojrzenie zielonych oczu wręcz błagało, żeby nie skazywał jej na różową kreację, której nie miała ochoty ubierać.
- Ta – wskazał na pudrową. – Pasuje do ciebie bardziej.
- No to ją jeszcze przymierz – orzekła Matsumoto.
Nie była zła, bo i o co? Sama kazała mu podjąć decyzję i ceniła sobie jego zdanie.
Corrie przebrała się i pokazała im się w całkiem innej odsłonie. Ta yukata dużo lepiej podkreślała jej urodę i zagadkowy błysk w oczach Shuuheia nie umknął uwadze Matsumoto, która tylko się na to uśmiechnęła. Dwa zranione serca szybciej znajdą wspólny język ze sobą niż z innymi.
Zakupy potrwały jeszcze około godziny zanim udało im się ostatecznie przekonać Matsumoto, że nic nowego już nie zobaczą. Hisagi znalazł nawet idealnie pasującą wstążkę do yukaty Corrie. Jak wszyscy wiedział, jaką dziewczyna ma do nich słabość, więc nawet nie wyobrażał sobie jej bez tego dodatku. Dzielnie też odprowadził je do Trzeciego Oddziału.
- Za tydzień są pierwsze letnie fajerwerki – przypomniała Matsumoto. – Nowa yukata będzie idealnie pasować.
- Mogę mieć służbę.
- Nie wywiniesz się w tym roku, Corrie-chan. Nawet jak wyjdziesz na godzinę, to się nic nie stanie.
- No dobrze, pomyślę o tym – częściowo skapitulowała.
- Żadne „pomyślę”. Ty, Shuuhei, też nie wymyślaj wymówek.
Nie próbowali dłużej się z nią spierać. Nie przyjmowała odmowy, bo chciała, żeby byli tam wszyscy razem. Choć raz tak to mogło wyglądać.
- Ho, ho. Jakie wielkie zakupy – stwierdził na ich widok Ichimaru siedzący za biurkiem. – Shiroyamie-san też coś kupiliście?
- Owszem. Śliczną yukatę na fajerwerki.
- Na pewno będzie jej pasować.
- Od ciebie nie chcę tego słyszeć.
Corrie automatycznie spojrzała na dokumenty na kapitańskim biurku, ale te były już wypełnione. Jej część zresztą też. Chyba Matsumoto potrafiła na niego odpowiednio wpłynąć, kiedy już sobie coś zaplanowała.
- Na mnie też już chyba czas. Gin, odprowadzisz mnie?
- Oczywiście, Rangiku. Shiroyama-san i tak jeszcze się na mnie gniewa.
Po chwili Corrie została sama z Hisagim, który przeniósł wzrok z drzwi na przyjaciółkę, która kręciła się po biurze. Gdy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, uprzedziła go, pytając:
- Chcesz herbaty?
W sumie powinien już iść, czekali na niego w redakcji, ale przez myśl przeszło mu, że jeszcze pół godziny nikogo nie zbawi.
- Chętnie.
Pomiędzy nimi trwała cisza zanim napój był gotowy. Później też żadne nie przerywało milczenia. Siedzieli obok siebie na jej biurku z kubkami w rękach i nie odzywali się. Hisagi spojrzał na jej profil.
- Wyglądasz na zrelaksowaną – odezwał się w końcu.
- Spędziłam parę godzin z przyjaciółmi. Chyba dobrze to o nich świadczy – uśmiechnęła się lekko.
- To muszą być dobrzy przyjaciele – odparł.
- Najlepsi na świecie. Gdyby jeszcze jeden z nich znalazł czas, żeby wpaść dzisiaj na kolację, byłoby to miłe zwieńczenie dnia.
- Mamy dużo roboty w redakcji – odpowiedział przepraszająco. – Lada chwila zamykamy numer, a muszę pogonić kilku maruderów.
- Następnym razem.
- Obiecuję.
- Wpaść później i jakoś pomóc?
- Jeśli będziesz miała ochotę.
- Wiem, gdzie cię szukać – uśmiechnęła się.
Related content
Comments: 3

TenebrisTristitia [2018-11-30 20:35:25 +0000 UTC]

Ah tak, tak tak, to też czytałam. Ja nie wiem co jest nie tak. Walki z oddziałem 11 i wybieranie yukaty, oczywiście. Niemniej i tak przywodzi na uśmiech usta pomimo zmęczenia Corrien oraz jej straty podczas wojny z Aizeem.

👍: 0 ⏩: 0

leuke-chan [2015-02-14 12:39:32 +0000 UTC]

Owwww Matsumoto jest wspaniała, co oni by bez niej zrobili i moje serduszko jest tak bardzo z nimi, chcę ich zobaczyć szczęśliwych i zakochanych po uszy, ale! bez odpowiedniej porcji dramy wcześniej. I już się zastanawiam, czy mogłabym bezczelnie pomóc jakoś w tworzeniu tej dramy ^^"

👍: 0 ⏩: 1

laurie-january In reply to leuke-chan [2015-02-14 13:08:04 +0000 UTC]

Drama już się szykuje, o to się nie martw. Wszystko w swoim czasie, choć w przypadku tego opowiadania, to nic nie jest po kolei.

👍: 0 ⏩: 0