HOME | DD

lune-libertatis — Porcelanowa lalka
Published: 2007-11-21 19:38:47 +0000 UTC; Views: 417; Favourites: 3; Downloads: 17
Redirect to original
Description "Porcelanowa Lalka"

Dedykuję Zbawicielom


Pamiętam stojącą w rogu szafy lalkę mojej siostry, Laury.
Laleczkę z porcelany.
Była jej nierozłączną towarzyszką nawet, gdy Laura dorosła.
Absurdalnie zastanawiałem się, czy lalki miewają uczucia.
Czy widzą?
Jeśli tak, co myślała porcelanowa laleczka, widząc, jak moja siostra wyskakuje przez okno?...

Teraz, gdy po latach odważyłem się wejść do zakurzonego pokoju, odnalazłem ją wzrokiem, leżącą w tym samym miejscu.
Podszedłem powoli, choć jedyną płochą tu rzeczą były cienie. Przez poszarpane, poplamione zasłony,
osmolone dymem i brudem, wydobywał się blask wschodzącego słońca.
Próbowałem ignorować natłok myśli i wspomnień związanych z tym miejscem.

Spojrzałem na lalkę i wyciagnąłem wskazujący palec.
Gdy kurz schodził z lalki wraz z nim, na mojej twarzy zastygało przerażenie.
Tak bardzo zmieniła się siostrzana zabawka z porcelany.
Pamiętałem jeszcze jej usteczka, słodko wymalowane błyszczącą czerwienią. Małe, wydatne,
perwersyjnie zaciśnięte usta.
Pod moim palcem ujrzałem je wygięte, spływające w dół brody z czasem.
Pamiętałem prosty nosek, którego już nie było, choć zawsze widniał, prowokujący swą małością.
Rumiane policzki były bez kształtu i wyrazu.
Dumne, świetliste oczy były lodowate i zamglone, jak wzrok szlachcianki wyrwanej z zaczytania.
Drobne rączki ułamane.
Sukienka poszarpana, bucików już nie było.
Nie było też kapelusiku barwy akwamarynu, a złociste loczki, tak ułożone, rozsypały się niedbale
wokół małej główki.
Dumna, nieposkromiona w swej bieli porcelanowa laleczka.
Tak krucha.
Prawie tak, jak jej dwie bliźniaczki, lalka ze szmatek i z alabastru. Wszystkie należały do Laury.
Nikt nigdy nie wiedział, dlaczego odeszła, i dlaczego skacząc, trzymała je w objęciach.
*

- Ja już nie umiem. Odejdź.
To był bezwiedny szept. Tylko trawa usłyszała. Muśnięcie słów okryło ją na krótko ciepłymi kropelkami pary. Leżała twarzą do ziemi, opierając czoło o kamień. Rosa wieczorna spływała jej po policzkach. Lalka roześmiała się cicho, tak gorzko i żałośnie, jak tylko potrafiła.
Trucizna płynęła w jej żyłach, i paliła, i piekła bez litości. Śmiech przemienił się w rozpaczliwy szloch. Słone krople żarły skórę twarzy tak wychudłej, iż wyglądała jak folia naciągnięta na czaszkę. Złożyła dłonie w błagalnym geście. Uniosła podbródek znad ziemi, rozejrzała się błękitnymi oczami zapadniętymi w oczodoły i krzyknęła jak wystraszony ptak.
- Zostaw mnie w spokoju!
Wyniszczenie fizyczne było niczym w porównaniu z ruiną wewnętrzną. Z jej ust wydobył się niewyraźny bełkot, po czym przetoczyła się na bok i zwymiotowała krwią na burzę jasnych, lecz zabrudzonych ziemią, skołtunionych włosów.
- Nienawidzę Cię.
Ręce zaczęły jej przeraźliwie drżeć. Uniosła się na łokciach do pozycji siedzącej. Chwyciła dłonią gałąź pobliskiego młodego drzewa i wstała. Dygotała jak w febrze, trzymała się gałęzi i zgniatała ją zamarzającymi od chłodu wieczora palcami.
- Skoro nie zostawisz mnie, zostaw chociaż ją. Nienawidzę jej, ale nie zabijaj. - Szeptała rozglądając się za szmacianą siostrą.
- To tylko zemsta – odpowiedział po chwili uporczywego milczenia.
- Zemsta za moją krzywdę?!
- Zabiję ją, byś zobaczyła, co dzieje się ze zbyt słabymi.
Myślisz, że ją nienawidzisz? Kochasz ją, mimo że nigdy jej nie znałaś. Kochasz, bo ona cię rozumie. Nie zna, ale rozumie.
Końcami palców uniósł w górę jej podbródek.
- Jestem zły – szepnął cicho pochylając się nad jej twarzą – a ona, jak przedtem ty, nie uwierzy.
- Zabij mnie, ale zostaw ją. To tylko lalka...
Łzy napłynęły jej do oczu.
Mężczyzna wciągnął powietrze i przekręcił jej głowę w bok z potężną siłą. W jej karku rozległo się chrupnięcie, przypominające pękający kamień, na który ktoś nieopatrznie stanął obcasem.
Lalka z porcelany nie wydała z siebie żadnego odgłosu. Osunęła się na ziemię cicho i lekko - bez przerażająco smutnej muzyki i zwolnienia, które towarzyszyłyby jej śmierci na filmach.

Szmacianka, jej siostra, cała dygocąca ze strachu, patrzyła na to z półotwartymi ustami.
- Zabiję, ale nie zostawię. – wyszeptał, spoglądając z bólem na martwe gruzy niewinności. – Ani jej, ani ciebie, ani nikogo innego.
Odwrócił się powoli do przerażonej lalki, młodej, niedoświadczonej, o długich włosach zasłaniających pół jej drobnej twarzyczki.
Bezgłośnie wyjęła sztylet.
- Dlaczego ją zabiłeś?
- Bo ją kochałem... – odpowiedział z krzywym uśmiechem – Może inaczej, niż potrafiłaby kochać którakolwiek z was. Teraz oczekuję na Twoje uderzenie.
Jego głos był prawie bezemocjonalny.
Wraz ze śmiercią lichej lalki, stracił nieodwracalnie jakąś część siebie.
- Nie pozwolę ci jej dręczyć po śmierci. - powiedziała Szmacianka.
- Przecież jej nienawidziłaś, zapomniałaś, głupia?
- Nie. – odpowiedziała zdawkowo, jakby chciała po prpstu zaprzeczyć, po czym odwróciła się i zaczęła uciekać przez otwarte pole.
Rosa brzęczała pod jej stopami, a wiatr targał ją wstecz. Drzewo wymierzyło jej policzek, trawa rozcinała bose kostki. Świat chciał, by umarła.
Usłyszała szelest czarnego materiału i silne dłonie przygwoździły ją do ziemi. Poczuła, jak jego usta zgniatają jej wargi.
- Zabiję cię – wyszeptał, sącząc truciznę do jej ust.
Nie dała rady nawet krzyknąć. Siły ją opuściły, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
- Nie wygrasz ze mną. Nikt nie wygra. Ona przypłaciła życie, by ciebie ratować, ale zginiesz, jak każda następna – szeptał w przerwach między pocałunkami.
- Zabije cię własna podłość – jęknęła, na próżno się broniąc – obyś zginął z miłości, diable!
- Przecież umarłem, nie czujesz? – roześmiał się cicho, przesuwając zimną dłonią po jej drżącej skórze.
Szmaciana lalka wymacała ręką sztylet, który nosiła w kieszeni.
- Ja też potrafię zabić. Potrafię, przysięgam.
- Nie dasz rady – szeptał zsuwając ubranie z jej ramion i naznaczał je diabelskimi pocałunkami – umierasz. Umierasz...
W rozpaczy przystawiła dłoń ze sztyletem do jego pleców.
- Wbiję nóż.
Sama nie wierzyła w te słowa, i on o tym wiedział. Milczał, zrywając z niej kolejne warstwy tkanin.
- Nie zrobisz tego - szepnął.
- Ale ja zrobię.
Czyjaś dłoń wyjęła sztylet z ręki szmacianki, i wbiła go kilkakrotnie w plecy mężczyzny.
Jego głowa wygięła się do tyłu, a usta otworzyły się w niemym zdziwieniu. Poruszyły się kilka razy, lecz nie wyszedł z nich żaden dźwięk.
- Ja to zrobię, bo kochałam ją bardziej niż ty. Zabiłeś ją, więc ja zabiję ciebie. - Napastniczka wbijała co każde słowo ostrze w jego ciało. Jej łzy mieszały się z jego krwią.
- Więc ty…- wyszeptał, plując krwią na twarz dziewczyny, uwięzionej w jego ramionach - Alabastrowa. Kto by pomyślał...że dasz radę.
Lalka z alabastru padła na kolana i zaczęła zcałowywać krew z jego ust. Każdy pocałunek przerywała przeraźliwym szlochem.
- Jej dawałeś wszystko, a mnie nic.
- Nie chciałaś...
- Bo widziałeś tylko ją. Szmacianą lalkę.
- Nieprawda. Nigdy jej nie widziałem. Była tylko zabawką. Prawdziwie kochałem tą, za którą mnie zabijasz.
Alabastrowa wzięła niespokojny oddech, napełniony goryczą i wściekłością. Zacisnęła zęby i wbiła sztylet w jego szyję.
Splunął ostatnią kroplą krwi i skręcił się w agonii u jej stóp.
- Siostro!...- krzyknęła uradowana, leżąca na ziemi młoda szmacianka - Siostro, przybyłaś!
Ta, u której stóp leżał martwy mężczyzna, krzyknęła przeraźliwie w bólu, po czym wbiła nóż w piersi swojej siostry.
- Nigdy nie wiesz, czym kończy się mieszanka bólu, nienawiści i miłości - wyszeptała, rzucając nóż na twarz umierającej dziewczyny. – Dostałaś wszystko, a ja nic.
Odwróciła się i odbiegła. Przeskoczyła swoją szmacianą siostrę, minęła siostrę z porcelany, wbiegła na urwisty brzeg rzeki i rzuciła się w jej odmęty.
Szum wody ustał i nigdy już nie był tak cichy jak w tej chwili.
*

O, mój Boże...przecież ona nie żyje. Skręciła się w bólu na zakurzonej półce. A więc czuła, więc widziała.
Lalka umarła.
Czemu moja siostra nie powiedziała ani słowa?
Wolała umrzeć, niż żyć w splugawieniu...
Lalka.
Kuli się tu pokruszona i pomarszczona.
Zdarta porcelanowa skóra, czerwień ust...to krew.
Spuściłem nieznacznie głowę.
Czy ta lalka krzyczała?
Czy te lalki krzyczały, gdy je gwałcono?
Czy te lalki wcześniej znały łzy?...
Related content
Comments: 1

cyrusaccarian [2008-02-29 20:36:40 +0000 UTC]

Dramatycznie nieco; nawet narrator nie uszedł z życiem ale muszę przyznać że to bardzo wysmakowane opowiadanie; przerobiłbym to na chaotyczny minidramat...

👍: 0 ⏩: 0