HOME | DD

MaeraFey — Mwezi for GreatMarta

Published: 2013-05-14 19:27:09 +0000 UTC; Views: 1083; Favourites: 6; Downloads: 1
Redirect to original
Description Sorry, GreatMarta, I tried. I redesigned the guy several times, but this headshot was the best I could come up with. Mwezi's design is based mostly on his mother. Something in her complexion made me think one of her parents (or grandparents) might have had green eyes so that's the color I picked. (Quick lesson in genetic: the allele responsible for green eye color is recessive to the brown but dominating over the blue one.)

I also came up with a stump of his story:
Mwezi's babysitter is an old, grumpy lioness. Though born at the Junglelands, in her youth she used to travel a lot and so knows that in other lands white lions and the ones born of them are worshipped as gods. Being worried that the same may happen to the young prince, she decides to "teach the brat some respect and lowliness". Without a consultation with the parents, of course. And that's how the long story of mental abuse begins.

"Thanks to" the babysitter's "educational methods" Mwezi not only develops extremely low self-esteem and feelings of guilt, but also suffers depression and eating disorders, which cause him to be underweighted and unnaturally small for a cub of his age. His parents, not knowing what is the reason, instead of firing the sitter, they get the strongest cub in the pride as the prince's playmate.

At first Mwezi is amazed that Gitonga – the cub he always admired wants to be his friend. The boy's self-esteem is raised a bit. However, it soon goes straight to hell. The way his new friend acts and how he treats him ensures the meek cub that it's the sole physical strength what is a mark of a true leader. Vast knowledge, planning skills, ability to learn and think quickly are nothing special. He, Mwezi, has nothing to offer and generally is a failure as a prince. Hopefully, once he is old enough, he'll sire a strong son - a true heir to the throne.

But when puberty strikes and Gitonga starts to talk about the girls, Mwezi realizes he's looking in that way at no lioness. No, he takes his interest in... Gitonga. That's it. Mwezi is now officially a useless freak of a nature. The pride will never have any benefits from his presence and would be better without him.

When Gitonga becomes clear on his plans towards the prince's sister – Jua, Mwezi starts to thing: maybe pride really would be better off without him. An idea is starting in his head. An idea which breaks his heart.

An unfortunate meeting with an aggressive rogue helps the young lion to make up his mind. He meets with Gitonga - one last time, and informs his friend that he is going to leave the pride in make place for a true king, for it is sure that for her mate Jua will pick the finest of all males - Gitonga. Though Mwezi knows it's the right decision, some tiny part of him hopes that the strong lion will try to stop him, but Gitonga does nothing.

And thus the crown prince leaves his lands.

He doesn't really have a plan what to do outside the Junglelands. Were such god-for-nothing, poor excuse for a lion could go? Finally, he takes the direction of the desert in hope that the sun will kill him and sands will bury his pathetic body. Unfortunately, he's not allowed to die in peace as he quickly walks into small wandering bachelor pride consisting of four lions. They are not aggressive nor dangerous just... annoying. They keep teasing Mwezi, poking him, calling "a maned lioness" and generally make fun of long, skinny legs, his protruding ribs and not fully developed mane. Of course, the just won't leave him and keep following the young lion everywhere, not quitting babbling... until their leader falls into quicksand.

The bachelors all stare, petrified. The only one to keep his mind clear is the former Junglelander. He notices an ancient skeleton of an elephant, one tusk detached and loose... Mwezi calls to the remaining three lions to help him. Together they roll the tusk towards the quicksand. Somehow, the drowning lion manages to grab it and they drag him out.

Mwezi lays down, panting with exhaustion, when he realized that the whole bachelor pride is staring at him in silence.

"What!" he asks, irritated.

"Say..." the rescued lion begins "recently my right paw eloped with two pretty ladies, leaving me without a second-in-command so... Would you like to take the job?"
Related content
Comments: 5

GreatMarta [2013-05-15 17:48:07 +0000 UTC]

Jest śliczny Spoko, headshot jest najważniejszy. O ile postać nie ma skomplikowanych wzorków na ciele, głowa wystarczy

Historia całkiem fajnie sklecona. Zapewne cos tam pozmieniam, ale brzmi nieźle.

Trivia: Oryginalnie zaplanowałam jedna lesbijkę w dynastii (Aza, córka Kosy). Potem Jayie-The-Hufflepuff zaprojektowała mi Rehemu (zabity przez Khalduna) i zrobiła go gejem. A teraz teraz jeszcze ty wyskakujesz z tym. Wychodzi na to, że w tej rodzinie co drugie pokolenie rodzi się homoseksualista XD (Ajabu-MWEZI-Shwari-REHEMU-Kosa-AZA). I to decyzją trzech różnych osób, które o pozostałych dwóch nie miały pojęcia. Telepatia XD. Z jednej strony wydaje mi się to trochę mało prawdopodobne, ale równie dobrze możnaby z tego zrobić motyw przewodni dynastii. A co mi tam

👍: 0 ⏩: 1

MaeraFey In reply to GreatMarta [2013-05-16 21:20:31 +0000 UTC]

Mwezi ma taką a nie inną orientację głównie z tego powodu, że odniosłam wrażenie, że nie masz specjalnej ochoty wymyślać mu partnerki i potomstwa... Poza tym dodawało to tragizmu postaci i częściowo wyjaśniało, dlaczego książę był taki nieśmiały.
Wiesz, szczerze mówiąc jestem niemal całkowicie pewna, że Mwezi jest tak naprawdę biseksualny, tylko tak mocno zakochał się w Gitondze, że poza nim świata - w tym lwic - nie widział.

👍: 0 ⏩: 1

GreatMarta In reply to MaeraFey [2013-05-17 20:51:32 +0000 UTC]

W sumie bawię się z pomysłem, że mógłby mieć dzieci. Trochę później pojawia mi się pustynna lwica o bardzo jasnej sierści, więc potencjalnie mogłaby być jego wnuczką i odziedziczyć po nim biały gen. Ale to do domyślenia.

W sumie prawdopodobne. Jak się jest młodym można mieć wątpliwości co do swojej seksualności. A miłość może się pomylić z uwielbieniem. Jedna pani mi mówiła, że jak jej córka poszła do szkoły, to płakała, że jest lesbijką, bo chyba zakochała się w swojej nauczycielce. Ale z czasem jej przeszło Możliwe że z dala od oślepiającego blasku Gitongi Mwezi dojdzie do wniosku, że jednak lubi samice

👍: 0 ⏩: 1

MaeraFey In reply to GreatMarta [2013-05-20 12:32:35 +0000 UTC]

Ja w liceum też się bałam, że mogę być lesbijką, bo w ogóle nie interesowali mnie chłopcy... Aż pewnego razu chemiczka urządziła nam wycieczkę na wydział chemii. Braliśmy udział w wykładach, poznaliśmy paru studentów... Baaaaardzo wysokich studentów z wydatnymi szczękami... I tak się okazało, że nie jestem lesbiją, tylko po prostu wolę starszych.

Tak przy okazji, przez jakiś czas zastanawiałam się nad nieco inną wersją historii. Mianowicie, "stadko" samotników, na które natknął się Mwezi składało się nie z lwów, tylko bardzo silnych i niezależnych lwic. Po ocaleniu ich przywódczyni i niezbyt chętnym przyjęciu propozycji zostania zastępcą, wielokrotnie służył lwicom radą, a jego umiejętności taktyczne oraz zdolność tworzenia skomplikowanych planów nieraz okazywały się bezcenne. Mimo to eks-książę wciąż miał kompleksy, że niby tak naprawdę nic nie robi, że lwice tylko niepotrzebnie na niego marnują cenną wodę i jedzenie, że nawet porządnie polować nie potrafi i takie tam. Aż pewnego dnia na małe stado natknął się bardzo duży i agresywny samiec. Myśląc, że to Mwezi jest tu "królem", zaatakował go, aby dorwać się do lwic. Ciężko ranny Mwezi, by przeżyć, musiał salwować się ucieczką. Zaszył się gdzieś pod jakąś skałą i rozpaczał, jaki to on jest beznadziejny i okropny, bo zostawił niemal dwukrotnie większe od niego lwice na pastwę brutala... Aż tu pokazuje się przywódczyni. Widząc młodego lwa, wzdycha z wyraźną ulgą. Okazuje się, że lwice same pokonały intruza (i to bez najmniejszego problemu), ale bardzo bały się o Mweziego. Były na siebie wściekłe, że w porę nie zdążyły przyjść mu z pomocą... Drugi raz tego błędu nie popełnią, zaraz go opatrzą i...
A tu Mwezi nagel robi z siebie kompletne Emo. Jęczy, jaki to on jest beznadziejny i bezużyteczny. Nigdzie nie zamierza iść. Chce to zostać i umrzeć... samotny... w sromocie...
Zniecierpliwiona lwica wali go w łeb (nie za mocno, żeby nie uszkodzić). Wyzywa Mweziego od ślepych kretynów i zwraca mu uwagę, że gdyby nie jego rady i pomoc, każda z jej lwic zdążyłaby już umrzeć po piętnaście razy. Nie potrzebują jakiegoś mięśniaka, same potrafią się bronić (przecież właśnie to udowodniły, prawda?). Mwezi ma coś znacznie cenniejszego niż cała tężyzna wszystkich lwów świata razem wziętych - rozum, szybki umysł i ogromną wiedzę. Jej stado go potrzebuje i czy chce tego, czy nie, ona dopilnuje, żeby przeżył.
Lwica dotrzymuje słowa i Mwezi dochodzi do siebie... także psychicznie. Zauważa, jak często lwice pytają go o zdanie i jak często jego rady okazują się pomocne. Poza tym uważnie obserwuje przywódczynię i nie może nie zauważyć, jaka jest silna i odważna... Wkrótce w jego snach, w których do tej pory występował Gitonga, zaczyna się pojawiać ta wspaniała lwica.
Cyba nie muszę dodawać, iż są to bardzo przyjemne sny

👍: 0 ⏩: 1

GreatMarta In reply to MaeraFey [2013-05-20 20:00:59 +0000 UTC]

Ty, to dobre jest Naprawdę fajne. Grupa lwic amazonek i ich słodki pieszczoszek XD Chyba pójdę tą drogą.

Ja tam miałam może z raz sen o innej kobiecie, ale raczej na serio podobali mi sie mężczyźni. Byłam zakochana w podstawówce, potem raz w gimnazjum, ale nigdy nie miałam chlopaka. Teraz na moim wydziale są prawie same kobiety. Może po studiach trafi się gdzies jakiś facet, na razie nie jest mi szczególnie potrzbny

👍: 0 ⏩: 0