HOME | DD

Nyapi-chan — Moja praca
Published: 2008-11-04 18:43:49 +0000 UTC; Views: 37; Favourites: 0; Downloads: 0
Redirect to original
Description Rozdział I

Przepowiednia Wieszczki



Jeden jest rodzaj ludzki, jeden boski,

Ta sama matka tchnęła w nas życie.

Lecz różnica mocy

Rozdziela nas we wszystkim.

Pindar






Stosunkowo rzadko tam padało, chmury zebrały się na szarym niebie. Wkrótce małe chłodne krople zaczęły padać na ziemie. Starsza wioski wyszła przed swój dom i zaczęła bacznie przyglądać się narastającym ze wschodu piorunom, z reguły wszyscy ludzie uciekali przed chłodem i zaraz szybko chowali się pod dachami ze strzechy, co by uniknąć zimnych kropli deszczu na swych odzieniach, ale nie ona. Przeczucia jej nigdy nie myliły, a przepowiednie z jej ust zawsze się sprawdzały.



- Nadszedł w końcu czas by byli poświęceni jeden rasie wampirów drugi zaś diablim. Czyż niewystarczające przekleństwo spada na tę rodzinę – wydyszała ciężko do siebie a następnie niczym dziarski chłop splunęła na ziemię i weszła z powrotem do swej chaty.



Dzień chylił się ku zachodowi, a padać zaczęło bardziej natarczywie. W małym pokoiku spało dwóch chłopców, byli braćmi, ale różnili się od siebie nie tylko fizycznie, ale też duchowo.

Jeden o płomiennie rudych włosach i ciemnych oczach był tym spokojnym i cichym chłopcem, niczym niewyróżniającym się spośród innych, drugi zaś o włosach ciemnych niczym heban był chłopcem, o którym zwykło się mówić żywe srebro.
Jedną cechę mieli wspólną, bowiem naznaczeni byli nieśmiertelnością, dla jednego miał być to dar dla drugiego przekleństwo.

Cóż stało się dnia to dnia jedenastego miesiąca, wraz chwilą osiągnięcia przez chłopców pełnoletniości.



Rozdział II
Wyprawa



Najkrótsza droga do obłędu wiedzie przez samotność
Aleksander Minkowski




Upływały dni, miesiące i lata. Zmieniały się krajobrazy za oknem, znów nadeszła sroga i ciężka zima. Była jednak inna niż wcześniejsze. Chłopcy już powyrastali i w zasadzie nie byli już chłopcami a rosłymi młodzieńcami, chętnymi do pracy.
Matka ich spracowana, choć młoda kobieta zmarła przedwcześnie chorując na suchoty. Nie było jej dane doczekać dorosłości jej synów.
Rudowłosy wyruszył na północ gdzie dęły silne wiatry a noc równała się z dniem. Gdzie jedynym towarzyszem były leśne zwierzęta, a za każdym krokiem na tundrze czyhały niebezpieczeństwa, Brat jego zaś obrał drogę krętą, ale prowadzącą do krain zamieszkanych przez nieludzi.
Wiele krążyło o tej krainie legend i bajek, że uznano, iż istnieć naprawdę nie może. Minął tak rok pierwszy, a słuch o nich przepadł.
Niektórzy mówili, że na pewno zginęli, inni twierdzili zgodnie, że pewnie znaleźli żony i żyją gdzieś daleko pełni bogactw i szczęścia.




Rozdział III
Czy dotrwasz na ścieżce życia?




Zło wraz z człowiekiem rośnie
Wiesław Myśliwski


Minęła zima i nadeszły roztopy, a kwiaty przebijały ostatnie tchnienia śniegu. Wszystko odradzało się na nowo do życia i stawało się piękne i żywe.
Rudowłosy trafił do pierwszego miasta odkąd wyruszył w swą podróż. Pierwszy raz widział tak wspaniałe budowle i pierwszy raz spotkał się z przemocą, a raczej brakiem poszanowania godności ludzkiej.
Fakt nie należał do gatunku burżuazji, ale też nie skłaniał się ku żebraniu. Rzucił parę denarów do małej materiałowej czapki chłopca o niebieskich włosach.
Coś go tknęło? Nie, była to raczej wrodzone, a następnie wyrobione przez matkę współczucie, jakim rudowłosy obdarzał wszystkich wokół.
Dla niego nie miało znaczenia czy człowiek był bogaty czy biedny. Liczył się tylko rozsądek i dobroć- tego uczyła go matka.
Uklęknął przed chłopcem uśmiechnął się do niego, wyciągając doń swoją dłoń. Chłopiec jednak odpowiedział mu milczeniem i unikał jego spojrzenia.
Wkrótce poszperał w swej lnianej torbie i wyjął zeń dorodne, czerwone jabłko i wręczył je chłopcu.
Dało się słyszeć ciche:



- Dziękuje



Młodzieniec o płomiennych włosach ruszył w dalszą drogę, nie oglądając się za siebie. Jego serce zabiło mocniej, nie wiedział czy to z dobroci czy z rodzącego się w nim uczucia braterstwa?


Wieczorem idąc wzdłuż gościńca trafił na karczmę. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym wszedł do środka.
Izba była jasna i przestronna, ludzi w niej było niewiele i panowała kameralna atmosfera.
Nie minęło kilka minut a już leżał na sienniku i patrzył się w sufit. Był najedzony, wypoczęty i pełen nadziei na spotkanie chłopca o niebieskich włosach.


- W sumie


Myślał sobie


- Z bratem nie byliśmy blisko, ta różnica charakterów sprawiła, że musieliśmy się rozejść


Napełniając się tymi myślami długo zasnąć nie mógł, ale wkrótce sen go zmógł i zatopił się marzeniach sennych.



Rozdział IV
Jak było z  Filipe?




Kłamstwo niszczy przyjaźń, prawda … miłość
Z serii ksiąg o jesiennych liściach Matsouka




Filipe błąkał się sam bez wyraźnego celu po ciemnych grotach piekła. Trafił do krainy opisywanej przez Dantego w „ Boskiej Komedii”.
Każda skalna sala była oświetlona kilkunastoma pochodniami, a zapach siarki mieszał się z zapachem rozkładających się ciał i drażnił nozdrza śmiertelników.
Filipe stał się członkiem diablich i nienawiść przesiąkła go nie pozostawiając krzty dobroci.
Nie pamiętał swojej przeszłości pragnął zemsty, upojenia a przede wszystkim cierpienia. Widok ludzi wywoływał u niego, co najmniej, zniesmaczenie.



- Ciemnota ludzi nadal sprawia, że w nas wierzą i nadal grzeszą, bo wmawiają sobie, że to nic złego. Ludzie to jednak słabe istoty, a…?


Niejednokrotnie zastanawiał się nad sensem istnienia ludzi - czegoś tak słabego i podrzędnego względem istot piekielnych, że spędzało mu to sen z powiek.


W sumie w niczym nie różnił się od człowieka on sam w głębi duszy był słaby. Może nie przywiązywał do tego wagi, a może nie dopuszczał do siebie myśli, że jest na równi z człowiekiem a poniżej boskości.
Cóż jednak było z tej boskości, skoro dobra nie czynił a jedynie zło potrafił.


Był samotny w tej boskości, bo nawet pobratymców nazywał słabszymi od niego samego i tak stał się władcą piekieł i wszystkiego, co do zła prowadzi.


Nie potrafił czynić dobra, bo sam dobrym nie był. Nie był kochany, bo kochać nie umiał.

Wskaże życie nie polega na tym by brać, ale na tym by dawać i mieć z dawania radość nie tylko dla siebie, ale radość z tego, że osoba, której coś wręczamy raduje się z dobroci, jaką ją darzymy.




Rozdział V




Życie jest ciągle walką, a pokój jest owocem zwycięstwa.
Joseph Conrad



Nastały dla braci czasy ciężkie, czasy wojny, rozlewu krwi, płaczu i straty ukochanych osób.
Filipe zapomniał o ludzkich uczuciach, jakimi darzyli go bliscy: matka, ojciec, a przede wszystkim brat.
Deszcz znów zaczął padać zupełnie tak jak na początku, gdy Starsza Wioski wychodziła przed swoją chatkę, wąchała tabakę i przepowiadała przyszłość. Wszystko, co tylko wymamrotała już niewyraźnie, u kresu swojego życia sprawdzało się.
Pole walki było zapełnione trupami wśród nich leżał chłopiec o niebieskich włosach, którego płomiennowłosy nazwał: Moim prawdziwym bratem.
Deszcz przybrał na sile, wkrótce wszystko zaczęło wypełniać się lepiącym się do ciała błotem.


- Jesteś osobą, którą kocham a jednocześnie nienawidzę … żywię do ciebie swoista ambiwalencję


Zwrócił się do swego brata ten o hebanowych włosach


- Po cóż nam być nieśmiertelnymi, jeśli ci, których kochamy odeszli i czas zmienił ich w pył.


Odezwał się szeptem płomiennowłosy, pochylając się nad ciałem chłopca i szlochając cicho


Deszcz zaczął ustawać i widać było już ciemnoczerwone, zachodzące słońce, były to ostatnie promienie dobroci i miłości, jaką ujrzeli bracia. Dla płomiennowłosego nieśmiertelność była przekleństwem i trwał w cierpieniu, a dla tego o włosach ciemnych niczym heban nie sprawiało to różnicy trwał w samouwielbieniu napawając się długowiecznością.
Related content
Comments: 2

ThroughSpaceAndTime [2008-11-04 19:14:02 +0000 UTC]

Naprawde swietne!

👍: 0 ⏩: 1

Nyapi-chan In reply to ThroughSpaceAndTime [2008-11-04 22:00:31 +0000 UTC]

Dziękuje, dałam to do scrapów bo nie chciało się załadować ciekawe co mój koleś od poetyki na to powie.

👍: 0 ⏩: 0