HOME | DD

wilkolak66 — Aph oc Samotny Dom 2
#aph #china #chiny #dom #meduza #moscow #oc #pekin #perm #russia #samara #samotny #seul #vampire #wąż #wampir #werewolf #wilk #wolf #wrewolf #moskwa #rosja #soczi #wampiry #wilkołak #wilkołaki #rochu #pjongjang #moscpek #phrenian #piotrogród #woroneż #czelabińsk #worcze #pyoperm #archanielsk
Published: 2016-01-07 16:02:00 +0000 UTC; Views: 1111; Favourites: 1; Downloads: 0
Redirect to original
Description Aph oc Samotny Dom 2

W pełni ślicznie umeblowany obszerny pokoik, na którego centralnym miejscu stał stół. Był on pozbawiony kurzu, a dookoła niego po rogach i pod ścianami stały regały z różnymi pudłami. Wen postawił swoje śniadanie na blacie i poczuł jeść. A więc w istocie – pomyślał – to był tylko dziwny sen – wstał i otworzył okno, a do wnętrza wpadło sporo promieni porannego słońca.
- Ał! Parzy! - zawołało coś za nim kryjąc się w cieniu.
Na dźwięk owego głosu Wen aż podskoczył.
- Kto tu jest!? - zawołał bojowo, chwytając za stojącą nieopodal drzwi szczotkę.
- Nie krzycz spać mi się chce – zapiszczał mały nietoperz, siedzący na jednej z półek.
Wen powoli dzierżąc w swych chudych rękach miotłę podszedł do zwierzaka i lekko go szturchnął.
- Mówiłem, że jestem śpiący – ziewnął stworek, odsuwając się.
- Czym ty jesteś? - spytał Wen, ponownie tykając końcem szczotki włochatą istotkę.
- Nikolaaaay – ziewnął wampirek – A ty jesteś Wen prawda – zwierzaczek oblizał się po małych wargach – Co ode mnie chcesz?
- Em... co ty robisz na moim strychu? - powiedział nieco zdziwiony całą zaistniała sytuacją Chińczyk.
- Śpię, znaczy spałem – znów ziewnął – a ogólnie to tu mieszkam z innymi...
- Jakimi innymi!?
- No Basią taką ogromna wilczycą. Moim bratem, który wpada raz od wielkiego dzwonu zresztą ten strych to w ogóle przejście do świata gdzie takich jak ja pełno – Nik przetarł zaspane oczka skrzydłem – Ale jestem zmęczony. Możesz mnie już zostawić w spokoju? - nietoperzyk wpełzł pod szafę.
- Wyłaź mam do ciebie jeszcze sporo pytań!!! - zawołał Wen wtykając kij od szczotki w szparę gdzie ukryło się zwierzątko – Jak to do świata gdzie takich jak ty pełno!? Czym ty jesteś!? Gdzie to przejście!? NIK!!!
- Daj mi rzesz spokój natręcie.... – usłyszał ciche marudzenie spod szafy, a potem szczotka Wena została mu wyrwana, a następnie pocięta na drobne dziesięciocentymetrowe patyczki.
Chińczyk jeszcze chwilę zaglądał do kryjówki wampira kiedy nagle zadzwonił jego telefon. Pędem zleciał na dół. Wycie telefonu dochodziło najwyraźniej z przedpokoju, a konkretniej z jego kurtki. Czarnowłosy migiem dorwał piszczące urządzenie i odebrał.
- Czechy braciszku! - z telefonu ozwał się głos jego irytującego kuzynka.
- Cześć Hyu – powiedział niechętnie Wen.
- Słyszałem, że se nowy domek kupiłeś...
- Nom.
- I jak tam pierwszy dzień w nowym miejscu? Fajnie być na swoim, no nie? Dobra słuchaj fajnie się gadało ale muszę kończyć... A był bym zapomniał! Nie spóźnij się do pracy bo mój brat cie zakatrupi!
- Do pracy.... Matko boska częstochowska PRACY!!!! - Azjata momentalnie rzucił słuchawkę i pognał się ubierać. Przelatując koło kuchni spojrzał na zegarek.
- Cholera mam niecałe dziesięć minut do autobusu plus dojście na przystanek – klął w pośpiechu ubierając rzeczy.
***

- Która to godzina? – ziewnął blond włosy wampir wyczołgując się spod szafy – czy to nie za wcześnie na jakiekolwiek wizyty? - marudził zmieniając się na powrót w człowieka – już idę idę – podrapał się za uchem, po czym wydobywszy klucz niechętnie otworzył klapę w kominku. W tym momencie w jego wnętrzu zabłysł błękitny ogień – Znów jakiś idiota z góry – westchnął, a płomień powoli przybrał postać małego chłopca z zaciśniętym na szyi sznurem.
- Cześć braciszku – powiedział drżącym głosem wisielec.
- Do prawdy musiałeś dopiąć swego? - spytał niezadowolony wampir.
- Ano, musiałem wyjść z czyśćca i cię zobaczyć w końcu dziś są twoje urodzinki.
- Srinki – margnął złotowłosy– wtarabaniasz mi się w środku dnia i mnie budzisz tylko po to aby mnie poinformować, iż jestem starszy o kolejny rok, proszę nie rozśmieszaj mnie.
- Oł, no to się pewnie nie ucieszysz, że sprowadziłem też resztę rodziny...
- ŻE COŚ PACANIE ZROBIŁ!?
- em no....
- JA CIĘ ZABIJĘ!!!
- Daruj sobie drugi raz Ci się nie uda – zachichotał duch, unosząc się dwa trzy centymetry nad ziemią.
- Bomba, za ile będą? - mruknął nadal niezadowolony Moskal.
- Właściwie to... - zaczął Sasza ale nie dokończył bo w kominku znów zapłonęło.
- Niki! - na szyję mężczyzny rzuciła się młoda rubinowooka dziewczyna o ślicznej porcelanowej cerze i sporych kłach.
- Emilio trochę powagi – westchnął jej opiekun i dziadek Moskala Wasilij – No to jak tam mojemu wnuczkowi minął kolejny rok? Mamy jakiś konkretny jubileusz w tym roku? - Spytał szczerząc piękne złote kły.
- Niet, mam raptem siedemset pięćdziesiąt trzy lata za dwa będziesz miał coś bardziej okrągłego – warknął nieprzyjaźnie Moskal.
Och ile on by teraz dał aby całą tę czeredę pochłonęło piekło a to przecież jeszcze nie wszyscy, niestety...
Dalej z kominka wyszedł ubrany w piękny garnitur białowłosy elf, który okazał się być jego najmłodszym bratem Slawą. Gnojek oczywiście nie przyszedł z żadnym porządnym prezentem jakim mogłaby być nitka dentystyczna czy chociażby butelka krwi tylko ośmiopak piwa Żywiec. Po nim przylazł narąbany jak niemiecki meserszmit Wlad a potem jeszcze dalekie kuzynostwo znad rzeki Kamy czyli Bracia Wołkow synowie znanych w całej Rosji wilkołaków Weroniki i Ambrożego Wołkowów. Starszy z nich Fiodor z którym się parę dni temu Nik o papierosy pokłócił poza drętwymi życzeniami nie miał ochoty z nim gadać za to młodszy będący tak jak rodzice z domieszką zwierzęcej krwi uczepił się go jak rzep, ale co ważniejsze wręczył mu parę flaszek dobrej krwi AB rh- i w sumie z całego przyjęcia to to był najmilszy mu prezent. Po jakichś piętnastu na może dwudziestu minutach względnego spokoju pojawiła się jego wspaniała i cudowna  siostra cioteczna Anna.
- Witaj braciszzzzzzku – zasyczała wystawiając swój rozdwojony czarny język – Wszystkiego najpszzzzego z okazji urodzin mój drogi wampiorzzzyku.
- Mi też cię miło wiedzieć – przewrócił oczami Nik.
- Nie wyglądaszzzzz abyś się zbytnio cieszył. Co ci jessssst? - Spytała siadając koło niego przy ogromnym okrągłym stole.
- Nic ważnego – rzekł od niechcenia.
- A mi się wydaje że jesdnak jessst coś nie tak – odparła niby to przypadkiem przysuwając się bliżej niego – No powiedz co cię gryzie najmilszzzzzy? Kolejny rok a ty bez drugiej połówki cię tak dobija? Wieszzzz bo jak byś chciał to możemy wziąć ślub w każdej chwili – mrugnęła zalotnie.
- Nie o to chodzi – burknął i momentalnie się odsunął.
- Więc? Co cię trapi? - podrapała się za uchem.
- Niby wszystko i nic... Mam siedemset pięćdziesiąt trzy lata i nie zrobiłem w swoim życiu niczego co warte by było uwiecznienia. Zobacz mój dziadek jako pierwszy wampir wprawił sobie złote zęby, mój brat dochrapał się stanowiska ministra rozrywki u króla elfów, Wlad jest doskonałym cyrkowcem, Slawa psychiatrą w czyśćcu... nawet ty coś osiągnęłaś.
- Oj tam bycie miss piękności Halloween to nic takiego – machnęła ręką jak by strzepywała z niewidzialnego swetra maleńka pajęczynę.
- Ale nie osiem razy z rzędu – mruknął Nik.
- Uważam że nieco dramatyzujesz najdroższzzzzy.
Moskal westchnął widząc jak jego młodsi bracia niosą na spółkę tort z daleka przypominając płonącego jeża.
- No dalej Niki, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki! - zawołała radośnie Emilka.
Blondyn zamknął oczy. Zastanowił się przez chwilę, po czym nabrawszy powietrza jednym dmuchnięciem zgasił wszystkie drobne płomyczki. Na raz nastał rwetes jak pokroić tort kto wyjmie świeczki. Komu ile ciasta nałożyć czy ze śmietana czy bez, kto herbaty kto wódki kto piwa kto kawy. Wilkołaki uwijały się z kubkami i filiżankami jak w ukropie. Meduza Anna nie miała ani chwili spokoju bo musiał stale upominać swoje węże aby nikomu nie podkradały z talerza, a Nik cóż po rozdaniu ciasta wyszedł na balkon zapalić. Była już noc więc nie musząc się obawiać słońca zapalił a potem wpatrzył się w wiszący tuż nad horyzontem piękny pomarańczowy księżyc z jego perspektywy przypominający w tamtej chwili mandarynkę. Nareszcie moment spokoju – pomyślał puszczając kłąb szarego dymu w ciemność. Nagle po przypominającej czarną rzekę ulicy przejechał niewielki zielony samochód nieco rażąc go światłami. W mdłym świetle starych, brudnych od zdechłych owadów, latarni dostrzegł twarz swojego gospodarza.
- Jeszcze tego mi brakowało kolejnego dźgania miotłą – warknął, a potem spojrzał na balującą wewnątrz domu szeroko rozumianą rodzinkę – chyba lepiej aby on tam nie wchodził – mruknął gasząc peta butem, a potem przeskakując przez barierkę.
Wylądował przed pustym garażem z cichutkim tupnięciem jak by kot zeskoczył z parapetu na drewniane klepki. Z wnętrza taksówki w istocie wytarabanił się właściciel domu drąc się i klnąc po chińsku na kierowcę, który odpowiadał tym samym tyle, że po angielsku. Kierowca był tak wściekły że odmówił wydania Chińczykowi reszty, a po chwili wywiązała się między nimi bójka.
- Gorzej niż wilkołaki – westchnął Moskal podchodząc do nich, po czym rozdzielił ich od siebie.
Bezczelnemu Anglikowi dał po mordzie a potem zabrał mu całą zapłatę Chińczyka, zatrzasnął drzwi i dosłownie wypchnął za bramę. Tymczasem brunet stał z wybałuszonymi oczami i usiłował zrozumieć skąd ten dziwny człowiek wziął się na terenie jego posesji.
- Co się tak patrzysz? - spytał stajać przed nim wampir.
- Bo ja no...
- Miałeś rację a teraz chodź do domu, wyglądasz na wyczerpanego. Coś robił cały dzień inne wampiry maltretowałeś szczotką że wyglądasz tak mizernie?
- Nie – zachichotał idąc za blondynem – To przez truskawki?
- Znaczy? Macie jakieś ludożerne truskawki żeś cały spocony?
- Nie, pracuje u kuzyna w fabryce słodyczy,  a konkretnie przy wyciskarce do owoców i cały dzień praktycznie pompuję dżem truskawkowy do pączków – rzekł zrzucając płaszcz i rozwalając się na kanapie w salonie.
- Może głodny jesteś? - Spytał Nik stając w drzwiach.
- Ej, co to za hałasy? - zdziwił się Chińczyk naraz podnosząc się do siadu.
- Pewno sąsiedzi – odparł wzruszając ramionami Rosjanin – to co chcesz jeść.
- Może sajgonki, umiesz robić?
- Em nie bardzo – zarumienił się lekko wampiorz, słysząc zupełnie nie znaną mu nazwę potrawy.
- W takim razie chodź nauczę cię – powiedział Jintao wstając z nową porcją energii i idac do kuchni.
Niebieskooki jeszcze raz rozejrzał się po korytarzu, po czym dostrzegłszy pomarańczowe niczym księżyc oczy gospodarza podążył za nim.

***

- Wiesz, że to chyba moje najlepsze urodziny – powiedział Nik zajadając się zawiniętym w papier ryżowy mięsem.
- Serio? Cieszę się.... czekaj ty masz dzisiaj urodziny!? - wytrzeszczył oczy Pekińczyk.
- Ano, ale to już siedemset pięćdziesiąte trzecie, nic ciekawego żaden okrągły jubileusz – odparł bez emocji blondyn.
- Ależ to i tak powód do świętowania, poczekaj moment! - zawołał odsuwając się od stołu i lecąc po swoją torbę – nie wiem czy lubisz – zaczął – ale może ci się przyda – powiedział przynosząc mu wełniane rękawiczki.
Wampir przekrzywił głowę.
- Szto eto? - zapytał, oglądając sporego niebieskozielonego ptaka z długą szyją i ogromnym kolorowym ogonem.
- To paw – odrzekł z rozbawieniem chińczyk – co jest nigdy takiego nie widziałeś? - zdziwił się szczerze.
- Niet – pokręcił głową mężczyzna od razu je zakładając – Jaaakie miękkie – zamruczał zadowolony – są śliczne, dziękuję Wen – powiedział, a następnie mocno przytulił bruneta.
Tamten najpierw znieruchomiał, po czym odwzajemnił uścisk. Zaraz potem dało się słyszeć straszliwy rumor, a następnie wściekły wrzask:
- NIKOLAY!!!!!
Related content
Comments: 6

LonelyRedStar [2016-01-07 16:27:40 +0000 UTC]

Aww~ Bidny Niki z tymi swoimi urodzinkami i tyloma ludkami na głowie xD

Ale Wen zachował się przesłodko. <3

Ogółem, czytam w kółko

👍: 0 ⏩: 1

wilkolak66 In reply to LonelyRedStar [2016-01-07 16:32:45 +0000 UTC]

Bardzo się starałam aby się podobało i ciut słodkości było itp ^^

👍: 0 ⏩: 1

LonelyRedStar In reply to wilkolak66 [2016-01-07 17:05:29 +0000 UTC]

Bardzo mi się podoba <3
Czekam na kolejną część xD

👍: 0 ⏩: 1

wilkolak66 In reply to LonelyRedStar [2016-01-07 18:11:30 +0000 UTC]

Szybko to nie będzie bo zużylam na to opowiadanie całą swoją wenę...

👍: 0 ⏩: 1

LonelyRedStar In reply to wilkolak66 [2016-01-07 18:13:50 +0000 UTC]

....ogej... poczekam... dość długo.. :I
a ja tym czasem pokombinuję i napisze bekowe opowiadanie z Rzymełem w roli głównej

👍: 0 ⏩: 1

wilkolak66 In reply to LonelyRedStar [2016-01-07 18:26:29 +0000 UTC]

No to życzę miłej zabawy.

👍: 0 ⏩: 0