HOME | DD

wilkolak66 — BNZR 1983 O Madrym Hrycku i chytrym dziedzicu
Published: 2014-06-17 19:46:44 +0000 UTC; Views: 840; Favourites: 0; Downloads: 0
Redirect to original
Description BAŚNIE NARODÓW ZWIĄZKU RADZIECKIEGO 1983



O MĄDRYM HRYĆKU I CHTRYM DZIEDZICU – baśń ukraińska

Wracał dziedzic z jarmarku i spotkał na drodze Hrycia pastuszka. Idzie Hryćko, idzie, na fujarce gra i podśpiewuje sobie.
- Z jarmarku wracasz, Hryćko? - pyta dziedzic.
- Aha.
- Fujarkę sobie kupiłeś?
- Aha.
- Do domu idziesz?
- Aha.
- No, to pojedziemy razem.
- Uhu – mruczy Hryćko
poszli razem. Idą, idą. Las głęboki i gęsty – pobłądzili. Szukają drogi, szukają i znaleźć nie mogą. Głód im zaczął doskwierać nie na żarty. Nagle zobaczyli tłustego prosiaczka. Prosiaczek różowiutki, utuczony. Myśli pan, jak by tu zjeść go samemu, a Hryćkowi nie dać.
- Hryć! Hej, Hryć, jakże my to prosię zjemy? - pyta z głupia frant.
- A upieczemy i zjemy – mówi Hryć
- Ech, nie, tak nie będzie dobrze, bo albo ja zjem więcej, albo ty. Wiesz, zrobimy tak: położymy się spać, a komu lepszy sen się przyśni, ten zje całe prosię.
- Dobrze – mówi Hryćko.
Gdy tylko się położyli, pan od razu zasnął i głośno zachrapał. Targa Hryćko pana za uszy, za wąsy, a on nic, śpi jak zabity. Wyjął Hryć panu z torby kawałek chleba, upiekł na ognisku tłustego prosiaka i zjadł. Najadł się legł spać.
Obudził się pan, przetarł oczy i nuże szturchać Hryćka.
- Jakiż ci się sen śnił, Hryćko?
- Ech, panie, za wcześnieś mnie obudził – mruczy Hryćko przecierając oczy.
- No, opowiadaj swój sen, nie marudź.
- Niech pan naprzód swój opowie, bo tak mnie pan szturchnął, żem wszystko zapomniał, może później sobie przypomnę – mówi Hryćko.
- Hej, Hryćko, miałem piękny sen! Niby to się przebudziłem, patrzę, koło nas chodzi koń taki okazały, uzda na nim nowa, srebrna uprząż, złote strzemiona, poduszka na siodle puchowa. Dosiadłem ja tego konia i pojechałem hen, daleko. Jadę, jadę po stepie, śpiewam sobie, gwiżdżę, nagle patrzę, stoi słup, a przy słupie drabina. Zsiadam z konia, przywiązuję go do słupa, a sam wdrapuję się po drabinie. Lezę, lezę wysoko, nie nisko, lezę jeszcze wyżej. Patrzę, aż tu niebo nade mną. Wdrapałem się tam, chodzę, chodzę po niebieskich drogach; znalazłem chatkę, uchyliłem drzwi, a tam się świeci. Spojrzałem: za stołem siedzi sam Pan Bóg przy wieczerzy, a na stole pierożki z wiśniami i bliny ze śmietaną, i pulpeciki, i kiełbaski z czosnkiem...
- Hoho! - dziwuje się Hryćko.
- Tak, tak... Popatrzył na mnie Pan Bóg i mówi: „No, przyjacielu, chodźże ze mną wieczerzać”. No i z samym Panem Bogiem wieczerzałem. Widzisz, Hryć, jaki dobry sen miałem? Nikt na świecie nie miał lepszego. Dawaj no tu prosię. A soli przypadkiem nie masz?
- Zaraz, zaraz – najpierw niech pan mojego snu posłucha – mówi Hryćko.
- Mów tylko szybko, bom głodny.
- At, i mnie się śniło, ale trochę inaczej. Budzę się niby, jestem na jakiejś łące, a tu koło mnie chodzi klacz, ale jakaś parszywa, zamiast uzdy ma sznur, strzemiona z łozy, uprząż na niej porwana. Wsiadłem na nią, ale klacz była narowista. Zląkłem się, bo raptem jak nie skoczy z kopyta! Pędzi po stepie, pędzi, nagle zatrzymuje się; patrzę ci ja, a tu słup, koło słupa drabina, a do niej przywiązany koń chwacki, uzda na nim nowiusieńka, srebrne wędzidła, złote strzemiona, poduszka...
- To mój, Mój koń! - krzyczy panek.
- Aha... Wdrapałem się po drabinie. Idę, idę, idę, idę wysoko, nie nisko, aż mnie zemdliło z tej wysoczyzny. Patrzę, a tam już niebo nade mną, tylko rękę wyciągać. Chodzę ja sobie po drogach niebieskich, widzę: stoi chatka. Otwieram drzwi, a tam pan siedzi z Panem Bogiem przy wieczerzy. A na stole i pierożki z wiśniami, i bliny ze śmietaną, i kołduny, i kiełbasa z czosnkiem. Wtedy pan machnął na mnie ręką i powiada: „Idź, Hryćko, na ziemię i zjedz sobie całe prosię, ja tu już z Panem Bogiem powieczerzam”. No, to wróciłem, zjadłem prosię i położyłem się spać.
- Ty łobuzie! Toś naprawdę zjadł całe prosię?! - woła dziedzic rozgniewany.
- A zjadłem, panie, zjadłem, taki młodziutki, chrupki był prosiaczek – oblizuje się Hryćko.
- Niech cię, przecież tak ci się tylko śniło!
- Pan mi kazał wrócić i zjeść prosię, to zjadłem.
- Ach, ty taki-owaki!
Rozgniewał się pan na Hrycia, chwycił czapkę i w drogę.
- Zostań tu sobie sam w lesie, i tak drogi nie znajdziesz! - zawołał.
A Hryćko zaśmiał się tylko i poszedł w przeciwną stronę. Idzie sobie borem, lasem, idzie, na fujarce gra i śmieje się z chytrego pana.
Related content
Comments: 0