Description
Rozdział 3
Godzinę później, Kate jadła śniadanie razem z Johnem i ciotką. Sherlocka wciąż nie było. Posiłek był typowo angielski- jajka sadzone, bekon, grzanki i do tego oczywiście herbata z mlekiem. Nie była taka zła. Nawet całkiem dobra.
Siedzieli w mieszkaniu ,,chłopaków”, jak zaczęła ich nazywać w myślach Kate. Potrawy przygotowała pani Hudson, używając produktów z własnej kuchni. ,,I chwała Bogu” pomyślała dziewczyna, sięgając po pieczywo.
Od kilku minut przy stole panowała niezręczna cisza. Ciotka wyczerpała już typowe pytania, które zadaje się nastolatkom- czym się interesujesz, jak ci idzie w szkole, jakich masz przyjaciół, i tym podobne. Dorosłych to nie obchodzi, nastolatki nie chcą o tym gadać, ale tradycji musi stać się zadość. Mimo wszystko dziewczyna odpowiadała na pytania, co prawda krótko i dość cicho, lecz pytanie o plany na przyszłość zignorowała. Nie miała pojęcia kim chciałaby być w dorosłym życiu. We wszystkim była beznadziejna. Na szczęście ciotka nie naciskała.
-Więc… Kate…- odezwał się John, chyba po raz pierwszy od kiedy usiadł do stołu-Co chciałabyś zwiedzić w Londynie?
-No… ja…- Kate poczuła że się czerwieni i pocą jej się dłonie. Jak zwykle, gdy nie wiedziała co odpowiedzieć. Odchrząknęła i wzięła głęboki oddech.- Jeszcze się do końca nie zastanawiałam… Znaczy… Wiadomo, typowe londyńskie zabytki- London Eye, Big Ben, Tower Bridge, Pałac Buckingham…. Może zakupy na Oxford Street…
-Nuda- odezwał się niespodziewanie Sherlock, powodując o Kate jednosekundowy zawał serca. Musiał wrócić już jakiś czas temu, i pewnie czekał na odpowiedni moment by się ujawnić.-Każdy turysta wraca stąd ze zdjęciami Big Bena czy London Eye. A żeby wyróżnić się wśród mnóstwa uczniów pracujących przy gazetce szkolnej, przydałoby się coś oryginalnego.
Kate zamarła z widelcem w dłoni. Mężczyzna uśmiechnął się ironicznie i zdjął płaszcz.
-Skąd… pan wie o gazetce?
-Nie tylko o gazetce-odparł Holmes. Watson przewrócił oczami.-Mało tego! Wiem też, że podoba ci się twój sąsiad z naprzeciwka, lubisz pisać, prowadzisz pamiętnik i masz mnóstwo kompleksów oraz praktycznie zero pewności siebie.
Zapadła niezręczna cisza. Panią Hudson nagle bardzo zainteresował widok za oknem. John z wyrzutem wpatrywał się w detektywa, który uśmiechał się dumnie.
-No dobra… Ale skąd? -spytała Kate, zdziwiona, zawstydzona, ale też zafascynowana.
-Wystarczy tylko widzieć. Wszyscy ludzie patrzą, ale nigdy nie widzą.- mężczyzna podszedł do stołu i wziął sobie grzankę- Na prawej ręce masz ślady długopisu. Jesteś praworęczna. Rano ich jeszcze nie miałaś, czyli całkiem niedawno coś pisałaś. Trzymasz długopis w dziwny sposób- opierasz go na palcu serdecznym. Masz na nim gulkę, która jest zaczerwieniona, czyli pisałaś długo- zapewne pamiętnik, pasuje do zakompleksionej nastolatki, prowadzisz go od niedawna. Piszesz też opowiadania i wiersze- nawet nie zauważyłaś, ale wczoraj z torebki wypadł ci notes. Jesteś ubrana w szary sweter i workowate podarte dżinsy- dlaczego? Nie chcesz się wyróżniać z tłumu, jesteś nieśmiała. W tym roku postanowiłaś coś w sobie zmienić, więc przefarbowałaś włosy na blond, zaczęłaś się malować i postanowiłaś jakoś rozwinąć swój talent-pisanie, zapewne kółko dziennikarskie. Proste. Przyjechałaś ładnie ubrana i pomalowana, i nie, wcale nie pytałem Johna, tylko wyjrzałem przez okno, ale dzisiaj nie masz na twarzy nawet pudru czy błyszczyka. Dlaczego? Postanowiłeś się zmienić dla chłopaka, raczej nie ze szkoły, bo już byś sobie darowała, tylko sąsiada- mógł cię wczoraj zobaczyć, gdy wyjeżdżałaś. W każdym razie, czy mam rację?
Ponownie zrobiło się cicho. Kate zdała sobie sprawę, że ma otwarte usta, więc natychmiast je zamknęła. Przełknęła ślinę.
-Tak. Ma pan. Jasna cholera…- ciotka spojrzała na nią nieco gniewnie, lecz dziewczyna ją zignorowała.-Jak pan to zrobił?
-Obserwacja i dedukcja. Proste.
-Można się tego nauczyć?
-Oczywiście. Prywatne lekcje bierze ode mnie cały Scotland Yard, ale oni są zbyt durni, żeby się czegokolwiek nauczyć. Poczytaj trochę na mojej stronie internetowej- Sztuka Dedukcji.
-Sherlock…- John wstał i podszedł do mężczyzny z niepokojem-Co ci się stało?
Dopiero teraz Kate zauważyła, że detektyw trzyma rękę dziwnie sztywno i ma zakrwawiony rękaw koszuli.
-Co? A, to! George Willows miał dziewczynę, to ona włamała się do mieszkania i przejechała Willowsa. Złapali ją, ale miała nóż, zasłoniłem się i…- Sherlock spojrzał na swoją dość sporą ranę i zmarszczył brwi.-John, masz jakiś plasterek, lub…
Watson westchnął i wykonał dość popularny gest, potocznie nazywany facepalm’em.
-Plasterek, na pewno. Masz szczęście, jak nie trzeba będzie zszywać. Chodź, na górze mam apteczkę.
Mężczyźni wyszli z pokoju, odprowadzani troskliwym wzrokiem pani Hudson.
-Och, czyż oni nie są uroczy?- spytała z zachwytem swoją siostrzenicę- Jak stare, dobre małżeństwo!
-Tak w ogóle…- przerwała ciotce Kate- Czy oni są… no, wie ciocia…
-Parą?- ciotka najwyraźniej nie należała do osób, które wstydziłyby się rozmawiać o tego typu rzeczach.-Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia. Coś zdecydowanie między nimi jest- wystarczy na nich popatrzeć. Ale czy są razem… Nie wiem!
Kate wstała od stołu.
-Pójdę już. Nie przyjechałam tutaj, by cały czas siedzieć w domu.
-Fakt, a w Londynie jest przecież tyle rzeczy, które trzeba zobaczyć!- kobieta wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze.-Idź już dziecko, idź. Ja posprzątam. Tylko wróć przed piątą.
-Jeszcze jedno. Ma ciocia może jakiś poradnik lub mapę?
-Ja nie, ale u chłopców na półce na pewno coś znajdziesz. Poszukaj! -ciotka zeszła na dół, niosąc brudne naczynia.
Kate uważnie zbadała półkę z książkami. Pomiędzy kryminałami, starymi wydaniami gazet i literaturą medyczną, znalazła trzy egzemplarze poradnika ,,Londyn: A-Z”. Dlaczego trzy? Nie miała pojęcia. Chwyciła pierwszy z brzegu i wyszła z pokoju.
Nawet na dole słyszała rozmowę i śmiechy dobiegające z górnego piętra.
-Ona jest jak Molly z okresu dojrzewania! -chichotał Holmes. Kate nie chciała wiedzieć, czy to dobrze że jest taka jak ona, czy nie. Wyszła z mieszkania przy Baker Street, wprost na ulice ruchliwego Londynu.